Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/clamant.w-pisarz.rawa-maz.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server350749/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 17
- Nie ujdzie ci to na sucho! Ludzie znają prawdę o tobie i mojej córce.

- Nie. Nawet nie jestem mężatką.

Montoya domyślał się, że policja już pytała o Fernanda, więc wolał nie rzucać się w oczy.
dechy. Zadzwonił do Trinidada, pochmurny i przygnębiony.
obok kolegę, który przecież wszystko słyszał.
oprawek.
Na chwilę ogarnia mnie panika. Może nie zdążyła na samolot. Może coś mi się pomyliło.
Parkuję w zaułku i wycieram wszystkie powierzchnie na wszelki wypadek, na wypadek,
Knajpa nosiła imię nie Roya Rogersa, jak wielu sądziło, lecz pierwszego właściciela.
Przyciskając słuchawkę do ucha, usiłowała nie zwracać uwagi na zbyt dobrze znane pęta
Gdy zwróciła ku niemu swą piękną twarz, ugięły się pod nim kolana. Była tak podobna
– Na pewno tak. Corrine. Słyszałaś?
ziemi.
samochodu.
Przechodzoną. Gdyby ktoś podniósł kurtynę, nakryto by ich; gdyby następna tancerka przyszła wcześniej, zobaczyłaby ich; gdyby zajrzał tu właściciel knajpy, jej kochanek musiałby zapłacić mu słono za milczenie, a Sugar stałaby się łatwą zdobyczą dla właści-ciela budy. Ten drań Buddy Hughs w zamian za milczenie zażądałby, żeby traktowała go tak samo jak swojego kochanka. Ta myśl zaczęła ją dręczyć. Sugar była dumna z tego, że jest jedną z niewielu „dziewczyn Buddy’ego”, które nie rozłożyły przed nim nóg. Nie chciała tego zmieniać. Jeszcze trochę i położy łapę na części pieniędzy dziadka Benedicta, a wtedy powie Buddy’emu i reszcie tego tałatajstwa, żeby się odwalili. Mimo pulsującej rytmicznie muzyki, usłyszała, jak otwierają się drzwi na zaplecze i jak jej kochanek nadchodzi szybkim krokiem. Rondo kapelusza zasłaniało mu twarz. - Widziałem twój taniec - powiedział, wsadził łapę pod szlafrok i zaczął miętosić jej piersi. Poczuła ostry ból, a jej sutek natychmiast stwardniał. Kochanek był brutalny, ale nie zbyt brutalny. - Tak? - Był tylko dla mnie. - Jesteś pewien? Skąd wiesz? - droczyła się z nim, patrząc na niego. - Potrafisz się ze mną drażnić. - Yhy. - Potrafisz być suką. - Znów ścisnął jej piersi. - Potrafię też zająć się tobą - odcięła się, widząc płomień w jego oczach. Był wysokim, wysportowanym mężczyzną, wystarczająco silnym, by odwrócić ją, przerzucić przez ramię lub wcisnąć na swego grubego fiuta. Zadbane ciało i bystry umysł. - Zobaczmy - powiedział i zdjął z niej szlafrok. Miała na sobie tylko stringi i frędzelki przyczepione do piersi. Obrócił ją, popchnął na toaletkę, rozsunął suwak i natarczywie masując kutasem jej pośladki, wszedł w nią. Wypięła się, chwycił jej piersi, wielkimi mięsistymi dłońmi pociągnął za frędzelki, bardzo podniecony, jakby zbyt długo powstrzymywał pożądanie. Przeszył ją krótkotrwały ból, ale nie przeszkadzało jej to. Bo robiła to z nim. Mógłby nawet dać jej klapsa otwartą dłonią. - O tak, malutka - powiedział, przyciskając ją mocno i jęcząc z rozkoszy. Wygięła się, wiedząc, że lubi, gdy opiera się o niego pupą. - Lubisz to, prawda? - Z jękiem pochylił się do przodu i ugryzł ją w kark. Niezbyt mocno, tyle żeby zaznaczyć, kto tu jest panem. Zaczęła mruczeć jak na zawołanie i zauważyła, że zwiększył tempo. Słyszała rytmiczną muzykę dobiegającą zza przepierzenia, słyszała wrzaski i gwizdy tłumu. Wreszcie, jęcząc i sapiąc, zaczął szczytować, a potem opadł na nią. Zobaczyła w lustrze jego czerwoną, spoconą twarz i przez moment poczuła odrazę.
Szumom i skrzypnięciom starej łodzi towarzyszył odgłos małych łapek stukających w

- Chłodno dzisiaj, prawda?

A potem co? – zastanawiał się Bentz. Morze nie wyrzuciło kolejnego ciała, więc nadal nie
może nawet pretensji w jego wzroku. Nie wierzyła, że mógłby zaproponować jej aborcję, nie
w życiu czuł się jak podejrzany. – Chwileczkę.

się drzwi.

Lucia spuściła głowę.
- Jestem w trudnej sytuacji - przyznał Bryce, czując, że przegrywa batalię, choć nie był do końca pewien, czy chce ją wygrać.
- Trudno. Jutro będziemy mieli dla siebie więcej czasu. - Wicehrabia odwrócił się do

inne problemy na głowie.

Wzięła owoc, choć palił dłoń niczym żrący kwas. Miała ochotę odrzucić go precz i uciec. Powstrzymała się, podniosła wzrok, spojrzała z uśmiechem w oczy dziewczyny.
- Poszłam z bunią na bagietki do Kawiarni Francuskiej, bo mamusia ma dzisiaj migrenę.
Jeszcze chwila. Musi się jeszcze pożegnać.